Donald Trump powrócił na scenę polityczną z hukiem – i jak zawsze, niekontrolowaną mieszanką arogancji, populizmu i politycznej nieobliczalności. Jeszcze dobrze nie zdążył ponownie zasiąść w fotelu w Gabinecie Owalnym, a już zdążył obrazić prezydenta Ukrainy, skrytykować NATO, sugerować sprzedaż Tajwanu Chinom, a nawet… zaproponować aneksję Kanady.

Brzmi jak żart? Niestety, w świecie Donalda Trumpa nie ma rzeczy nie możliwych.

Ukraina? “To nie nasza wojna”

Nowy-stary prezydent USA nie ukrywa, że ukraiński opór wobec Rosji przestał być dla niego priorytetem. Co więcej – zamiast kontynuować dotychczasową strategię wsparcia Kijowa, otwarcie krytykuje Wołodymyra Zełenskiego, nazywając go „dyktatorem bez wyborów” i sugerując, że to Ukraina powinna ugiąć się przed Rosją.

Jeszcze bardziej szokujące jest to, że Trump rozważa możliwość bezpośrednich rozmów z Putinem, kompletnie pomijając Ukrainę w procesie negocjacyjnym. Czy to przypadkiem nie przypomina „dealu” z Koreą Północną, kiedy to amerykański prezydent spotkał się z Kim Dzong Unem, dając mu międzynarodową legitymację, a w zamian nie uzyskał absolutnie nic?

Ukraina może czuć się zdradzona. Jeszcze do niedawna Stany Zjednoczone były dla niej głównym gwarantem pomocy militarnej i politycznej. Teraz, kiedy Trump chce „dogadywać się” z Moskwą, Kijów musi liczyć głównie na Europę.

Kanada? „Przyłączmy ich jako 51. stan”

Jeśli ktoś myślał, że Trump skupi się na sprawach wewnętrznych, to był w błędzie. Wjednym z wywiadów zasugerował, że Kanada powinna stać się częścią USA – bo, jaktwierdzi, „to absurdalne, że kraj z takimi zasobami jest niezależny od Ameryki”.

To już nie tylko prowokacja – to groźba. Kanada, choć od dziesięcioleci najbliższy sojusznik USA, staje się dla Trumpa celem ekonomicznych szantaży. Jeśli nie zgodzi się na amerykańskie warunki handlowe, może spodziewać się ceł, embarga i politycznej presji.

Premier Justin Trudeau odrzucił te pomysły jako „niepoważne”, ale w Trumpowskim świecie nic nie jest niemożliwe. Wystarczy przypomnieć sobie, jak w pierwszej kadencji Trump traktował Meksyk – grożąc sankcjami, jeśli ten nie zapłaci za słynny mur na granicy.

Ameryka izoluje się od świata

W tej szaleńczej układance jedno jest pewne – USA przestają być gwarantemstabilności. Podczas gdy Chiny i Rosja umacniają swoje wpływy, Europa wciąż nie może uwierzyć, że amerykańska polityka zagraniczna stała się parodią samej siebie.

Trump nie tylko osłabia Zachód od środka, ale też daje Rosji i Chinom niepowtarzalną okazję do rozszerzenia swoich wpływów. Europa, widząc amerykańską nieprzewidywalność, coraz bardziej skłania się ku budowie własnych sił obronnych. W Niemczech mówi się już otwarcie o konieczności uniezależnienia się od NATO.

Czy to oznacza, że Trump świadomie działa na osłabienie świata zachodniego? Czy może po prostu nie rozumie, jakie konsekwencje mają jego populistyczne zagrywki?

Kierunek: chaos

Jest jedno słowo, które najlepiej podsumowuje obecny kurs Ameryki pod rządami Trumpa – chaos. Świat przyzwyczaił się już do nieprzewidywalności tego polityka, ale tym razem stawka jest większa niż kiedykolwiek.

Jeśli Trump naprawdę porzuci Ukrainę, jeśli zdecyduje się na izolacjonizm i porzuci sojuszników, jeśli będzie forsował absurdalne pomysły jak aneksja Kanady– możemy być świadkami największego kryzysu światowego od lat.

Problem w tym, że sam Donald Trump nie przejmuje się konsekwencjami. Jakzwykle, liczy się dla niego tylko show, a reszta świata może tylko zastanawiać się,dokąd zmierza ten polityczny spektakl.

Niestety, w tej tragikomedii to nie on zapłaci najwyższą cenę – zapłacą ją inni.


Udostępnij ten artykuł
Link został skopiowany!